Wydarzenia


Ekipa forum
British Museum
AutorWiadomość
British Museum [odnośnik]16.07.16 18:18
First topic message reminder :

British Museum

★★★
Każdy obywatel Anglii powinien znać historię swego kraju i dbać o to, by pamięć o niej była wciąż żywa - tyczy się to nie tylko społeczności mugolskiej, ale również czarodziejskiej. Nie dziwi więc nikogo, że najbardziej okazałe muzeum w kraju ma również dwoistą naturę. Magiczna część muzeum doskonale ukryta jest przed niepożądanymi gośćmi, skrywając w sobie sekrety czarodziejskiej przeszłości Anglii. Zaczarowane wystawy przyciągają spojrzenia zarówno młodych, jak i starszych odwiedzających. Bogate zbiory muzeum umożliwiają prześledzenie dziejów danych czarodziejów, wielkich figur w świecie magii czy też wyobrażenie sobie życia zwykłych ludzi na przestrzeni wieków - również w czasach tych lat bardziej strasznych, na których wspomnienie niektórym z czarodziejów wciąż włos się jeży na głowie. Na zwiedzających czekają przewodnicy, gotowi w najdrobniejszych szczegółach opowiedzieć o wszystkim, o co tylko zostaną zapytani. Po muzeum krążą też nieustannie ochroniarze, dbający o spokój i bezpieczeństwo zarówno ludzi, jak i eksponatów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:13, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
British Museum - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: British Museum [odnośnik]12.02.18 22:37
Moja matka się tam wyprowadziła... a ja z nią – wyjaśniła z uśmiechem, nie dając po sobie poznać, że to wspomnienie jednak trochę ją boli.
Słysząc kolejne słowa Jocelyn Gwen posępniała: wyraźnie widać było, że wie, co uzdrowicielka ma na myśli.
Zwykle nie jest to pierwsza rzecz, o której mówię – powiedziała tylko krótko.
Prześladowania mugolaków zaczęły się jeszcze w trakcie jej nauki, dlatego rozumiała cały problem. Jednak.. po prostu chyba musiała to w końcu komuś powiedzieć, zwłaszcza, że nie miała tu wielu znajomych. Spojrzeniami Jocelyn nie przejmowała się szczególnie: rozumiała je i wiedziała, że dziewczyna została wychowana w innych warunkach, niż ona sama.
Skinęła głową, słysząc jak jej towarzyszka mówi o magii.
No właśnie... to się po prostu czuje. A mugole mają niezwykły dar do rozkładania wszystkiego na części pierwsze i próby zrozumienia prawdziwej istoty rzeczy. No wiesz, ty nie wiesz, jak działa różdżka, ale dziecko z rodziny mugoli prawdopodobnie bez wahania powie ci, jak działa prąd. O czarodziejach nie można tego powiedzieć.
Po chwili dodała:
– Nie zrozum mnie źle, absolutnie nikogo teraz nie osądzam. Po prostu... te dwa rozdzielone światy są tak inne... i mogłyby się tak dobrze dopełniać.
Gwen westchnęła, słysząc kolejne słowa Jocelyn.
Wiem, że to jest utopijna wizja. Ale wierzę... wierzę, że przynajmniej do pewnego stopnia to byłoby możliwe. Niestety, żaden ze mnie specjalista, by się tym na poważnie zajmować.
A może powinna? Jako czarownica, która jest z mugolskim światem bardzo mocno powiązana? Niestety, jej krew jak zawsze była tu przeszkodą. Oj, niedobre to czasy dla dzieci mugoli, takich ja ona. Nawet, gdyby zaczęła edukować czarodziejów prawdopodobni i tak by nic z tego nie wyszło. Może kiedyś... gdy czasy się uspokoją?
Zaśmiała się ponownie, słysząc zdziwienie Jocelyn.
Pod wieloma względami, naprawdę! Czasem mam wrażenie, że choć świat magiczny ma się za lepszy to on utknął w średniowieczu. Weźmy na przykład arystokracje... wiesz, że wśród mugoli wywyższanie się jej jest coraz bardziej sporadyczne? Są nazwiska, które się liczą, owszem, ale... rodziny z historią są coraz mniej zamknięte.
Rudowłosa faktycznie mogła zostać uznana za ciekawostkę, jednak...  sama się takową nie czuła. Była po prostu sobą, trochę rozdartą pomiędzy dwoma światami i sama nie wiedziała, gdzie jest jej miejsce. Gdyby tylko świat czarodziejów był bardziej otwarty na mugolaków na pewno znalazłaby w nim miejsce dla siebie, a tak? Bezpieczniej było unikać jakichkolwiek starć z władzami.
Mogliby w wakacje otwierać Hogwart jako muzeum. Wyobraź sobie te tłumy czarodziejów z całego świata! I nie tylko, pewnie wielu byłych uczniów chętnie by się tam ponownie wybrało. – Nic dziwnego, że Gwen miała akurat takie skojarzenia, skoro właśnie z muzeum obecnie pracowała.
Przechodząc obok obrazów zacnych osobistości, Gwen raczej nie odczuwała żadnych emocji: większości nawet nie znała, pojedynczych kojarzyła z lekcji i to też nie najlepiej: znała ogólny zarys historii magii, ale szczegóły zdążyły wytrzeć się z jej pamięci. Jocelyn mogła więc zauważyć, że w trakcie tego spaceru rudowłosa obserwuje gabloty z dość nieprzytomnym spojrzeniem.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: British Museum [odnośnik]13.02.18 14:58
Josie skinęła głową. Jej matka pewnie też chętnie wyjechałaby do Francji, gdyby nie konieczność tkwienia przy mężu i choroba, za sprawą której musiała być pod stałą kontrolą uzdrowicieli. Przyjęła też do wiadomości jej kolejne słowa, Gwendolyn powinna być ostrożna, jeśli chodzi o zbyt otwarte obnoszenie się z poglądami. Nawet teraz Josie rozejrzała się uważnie, żeby się upewnić, czy nikt nie usłyszał jej kontrowersyjnej mowy; także przez wzgląd na swoje dobro, nie chciałaby zostać posądzona przez konserwatywne kręgi o niestosowne sympatie. Zależało jej na podtrzymywaniu neutralności, tym bardziej że grono jej rodziny, znajomych i współpracowników stanowili ludzie o zróżnicowanych poglądach. Nie była jednak ani trochę świadoma tego, że już formowały się dwie przeciwne strony, i nawet jej otoczenie nie było od tego wolne.
- Prąd? Taki w rzece? – zdziwiła się, bo to rzeka lub ewentualnie morze były jej pierwszym skojarzeniem po usłyszeniu tego słowa, i zaskoczyło ją, że mugole analizowali dokładnie takie zjawiska. – Myślę, że czarodzieje którzy bywają nad wodą wiedzą czym jest prąd – powiedziała więc, nie wiedząc że właśnie wychodziła na skończoną ignorantkę. – A o tym, jak działa różdżka, najwięcej wiedzą różdżkarze. Bardzo starannie strzegą swoich tajemnic, więc inni czarodzieje mogą tylko się zastanawiać, jak połączenie drewna z rdzeniem daje magiczną moc. – Josie nie była Ollivanderem, więc nie wiedziała, jak udawało im się sprawiać, żeby różdżki, które tworzyli, czarowały. Było to ścisłą tajemnicą rodu, do której nie dopuszczano obcych, pozostawało jednak faktem, że różdżka stanowiła przedłużenie dłoni czarodzieja, że to dzięki niej mogli rzucać zaklęcia, chyba że któryś był na tyle potężny, by opanować magię bezróżdżkową.
Wolała jednak nie ciągnąć grząskiego tematu utopijnej i nierealistycznej wizji świata w którym mugole i czarodzieje ściśle ze sobą współpracują. W tych czasach, w dobie nastrojów antymugolskich lepiej było zachować takie myśli dla siebie, a Josie naprawdę nie chciała by ktoś uznał ją za osobę promugolską. Wolała trzymać się kurczowo asekuracyjnej, obojętnej neutralności.
- Stare rody bardzo dbają o swoje tradycje, są one ważnym elementem ich życia – wyjaśniła, jako córka szlachcianki doskonale rozumiejąc jak działało to środowisko i jak ważne były odpowiednie obyczaje i podtrzymywanie ich. – Ale nie są zbyt otwarci na nowości i zmiany, to trzeba przyznać. – Dobrym przykładem była nawet jej matka. I wielu innych. To też wyjaśniało dlaczego uczniowie szlachetnego pochodzenia często już w szkole wywyższali się nad mugolakami, choć oczywiście nie wszyscy. Większość krewnych jej matki była dość tolerancyjna w tym względzie. Podziały zaznaczały się bardzo wyraźnie już na tak wczesnym etapie życia jak szkoła, kiedy w jednym miejscu stykały się dzieci wychowane w poczuciu wyższości nad całą resztą czarodziejów i mugoli, oraz mugolacy którzy usłyszeli o magii dopiero po otrzymaniu listu. Hogwart był zróżnicowanym miejscem, tak jak zróżnicowani byli sami czarodzieje.
- Hogwart też bardzo starannie strzeże swoich tajemnic oraz swojego położenia przed niepowołanym wstępem. Nie bez powodu chronią go liczne zaklęcia – dodała. Był ukryty pod mnóstwem zaklęć, znajdował się na odludnych obszarach, gdzie trudno było się dostać. Czytała o tym co nieco w Historii Hogwartu. – Choć przyznaję, przyjemnie byłoby móc go jeszcze kiedyś odwiedzić i przejść się jego korytarzami i błoniami, zobaczyć obrazy, pokój wspólny Ravenclawu... Był naprawdę piękny, a jeszcze piękniejszy był widok z jego okien. Do tej pory zachowałam trochę szkiców, które rysowałam przysiadając na parapecie.
Przechodziła wzdłuż obrazów, rozmyślając i od czasu do czasu spoglądając w stronę byłej Puchonki. Czy i jej myśli pomknęły teraz do lat szkolnych? Czy mimo tej dziwacznej fascynacji światem mugoli miała w sobie jakiś sentyment do tego wyjątkowego daru, jakim była magia i możliwość jej zgłębiania w Hogwarcie? Dla takich jak ona, dzieci mugoli, był to w końcu niezwykły przywilej, że mimo braku magicznej krwi z dziada pradziada zostali dopuszczeni do tego świata i mogli w nim żyć, nawet jeśli często towarzyszyły im uprzedzenia.



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.

Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane
Re: British Museum [odnośnik]13.02.18 15:18
Gwen roześmiała się w głos: w życiu nie przyszłoby jej do głowy, że „prąd” użyty w tym kontekście można skojarzyć z wodą i Jocelyn po prostu niezmiernie ją zaskoczyła.
Nie, nie... wybacz mi, ale... to było zaskakujące. Prąd to coś, dzięki czemu mugole mają światło. Na przykład latarnie na mugolskich ulicach są przez nie napędzane. Nie wiem, jak dokładnie działa, ale chyba chodzi o jakieś przewody, które go przenoszą... Błyskawica chyba też jest prądem... albo czymś w tym rodzaju. A mugole po prostu ją ujarzmili. No, można tak powiedzieć. I widzisz, u mugoli też tylko specjaliści zajmują się prądem i podobnymi rzeczami, ale chodzi mi o to, że przeciętny człowiek potrafi te... podstawowe rzeczy wyjaśnić, gdy go spytasz.
Po prawdzie, Gwen też nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się tak naprawdę w świecie magii dzieje. Dwie strony? Które się ze sobą kłócą? Oczywiście, że w przestrzeni publicznej spierały się różne opinie, ale rudowłosej nie przeszło nawet przez myśl, że sprawa może być aż tak poważna, jak było w rzeczywistości.
Przytaknęła głową, słysząc o rodach.
Chociaż... to ma swój urok – przyznała. – Ale chyba nie mogłabym żyć w tak zamkniętym środowisku. To tak zniewala! Musisz wybrać dobrego męża, urodzić dzieci, dobrze zachowywać się w towarzystwie i zwracać uwagę na to, co inni mówią... to takie męczące! Lepiej robić w życiu to, co się chce, a nie to, co się musi.
Dla niej, jako artystki, to było szczególnie istotne: gdy tworzyła, nie lubiła widzieć wokół siebie barier. Gdyby miała nad sobą rodzinę, wymuszającą na niej konkretne poczynania, prawdopodobnie nigdy nie rozwinęłaby się tak bardzo, jak teraz: Gwen miała bardzo delikatny charakter i gdyby jej rodzice byli bardziej zamknięci, prawdopodobnie i ona odgrodziłaby się od świata aż do końca swoich dni. Na szczęście wychowała się w domu, który wspierał ją we wszystkim, co robiła. Czego nie można było powiedzieć o jej szkole...
Kiwnęła głową. Zapominała o zaklęciach, to fakt, ale nie miała najmniejszego zamiaru się do tego otwarcie przyznawać.
Ja chyba najbardziej lubiłam wieżę astronomiczną – przyznała. – Widok z niej był zniewalający. Mam gdzieś jeszcze jakieś szkice... nawet chyba obraz leży gdzieś w moim mieszkaniu. Ech, chyba muszę znów namalować coś nocą. Zwykle maluje jasne rzeczy, ale mrok, ciemność... i gwiazdy mają w sobie wiele uroku.
Jej wzrok uciekł na chwilę, spoczywając na zegarze wiszącym na jednej ze ścian.
Ojej, już tak późno? – powiedziała mimowolnie do siebie. – Przepraszam, że cię tu tak zatrzymałam... Ale chyba muszę iść, bo niedługo zamkną mi wszystkie sklepy! – Widać było, że jest naprawdę zawiedziona i właściwie nie ma większej ochoty, by odchodzić


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: British Museum [odnośnik]13.02.18 16:16
Jocelyn uniosła brwi jeszcze wyżej.
- Więc mugole oświetlają latarnie ujarzmionymi błyskawicami? – zdziwiła się, choć nie rozumiała, jak mogli tego dokonać i na jakiej zasadzie to działało. – Czy to jest bardzo... niebezpieczne? – zapytała, bo miała nie najlepsze wspomnienia związane z błyskawicami po nocy pierwszego maja. Wolała o tym nie myśleć, ani nie zastanawiać się jak mugole ujarzmiali błyskawice bez magii bo przy jej zerowym stanie wiedzy o ich świecie to chyba przekraczało jej wyobrażenie.
Josie wiedziała o bieżących wydarzeniach tyle, ile mogła sama zaobserwować lub wyczytać w gazecie, i nawet nie zastanawiała się nad tym, że to tylko część wszystkiego co się działo. Niewiedza była jednak wygodniejsza i bezpieczniejsza, przynajmniej w tym względzie, bo choć panna Vane była osobą głodną wiedzy, to nigdy nie ciągnęło ją do polityki i tego typu męskich spraw.
- Dla kogoś, kto urodził się w takim środowisku, wszystko to jest całkowicie normalne i oczywiste – przyznała. – Odpowiednie aranżowanie związków też jest elementem dbałości o zachowanie tradycji i zachowaniem ich dla kolejnych pokoleń. Albo wychowanie, któremu są poddawani od małego. Ja też byłam – przyznała lakonicznie, nie wdając się w szczegóły, nie opowiadając o wychowaniu, które odebrała i presji, która towarzyszyła jej przez te wszystkie lata. Nie dorastała może w pełnym przepychu dworze ani nie nosiła znakomitego nazwiska, ale odebrała odpowiednie wychowanie i była przygotowywana do roli żony. Nie łudziła się też, że będzie miała wolny wybór, jej matka nie pozwoliłaby jej poślubić nikogo, kogo krew nie byłaby co najmniej czysta, zbyt mocno marzyła że jej córki osiągną awans społeczny, którego ją pozbawiono. W dzieciństwie wcale nie mówiono jej, że może robić ze swoim życiem to co chce, zawsze towarzyszył jej pewien przymus i presja, choć tylko ze strony matki o wysokich ambicjach, nie całej rodziny i otoczenia, jak to miało miejsce wśród prawdziwych szlachcianek. Sama też w pewien dziwny sposób pragnęła zadowolić pokładane w niej oczekiwania i dostosować się – bo zawsze wiedziała, że musi to robić, jeśli chce, żeby matka ją zauważyła i pokochała. Uczuć ze strony Thei Vane nie otrzymywało się za darmo, trzeba było sobie na nie zasłużyć.
Gdyby Gwen przyszła na świat w takiej rodzinie, zapewne też nie znałaby innego stanu rzeczy. Josie mogła tylko sobie wyobrażać jak żyły zwyczajne rodziny, w których rodzice kochali swoje dzieci za to, że były, a nie za spełnianie ich ambicji. Minęły lata zanim sama się przekonała, że jej rodzina odbiega od innych, że nie wszystkie młode dziewczęta są traktowane tak jak ona.
- Też ją lubiłam. I wiele innych miejsc. Na przykład bibliotekę, zawsze lubiłam spędzać tam czas – przyznała, choć z samej astronomii nie pamiętała za wiele, bo przestała się jej uczyć po zdaniu sumów i chyba przydałoby jej się odświeżyć sobie wiedzę, bo zauważała, że przez tak silne pochłonięcie nauką anatomii znacząco zaniedbała inne sprawy. A przecież w Hogwarcie zawsze uchodziła za prymuskę, która spędzała większość wolnego czasu z nosem w książkach i zawsze miała dobre oceny, nawet z przedmiotów za którymi nie przepadała, choć jak widać pozwoliła sobie zapomnieć wiele informacji z nich gdy już opuściła szkołę. – I zwykle też rysuję jasne rzeczy. – Jej rysunki to były w większości szkice roślin, kwiatów czy zwierząt, czasem szkicowała ludzi lub przedmioty. Na bardziej czasochłonne obrazy olejne nie miała od dawna czasu, więc częściej oddawała się rysowaniu ołówkiem, niekiedy atramentem.
Także nie zauważyła, że była już ta godzina.
- Och, chyba też powinnam już wracać – powiedziała; Thea zapewne znowu będzie marudzić, choć pewnie poczuje się udobruchana, gdy się dowie że Josie przeznaczyła ten czas na odwiedzenie muzeum. Choć spotkanie ze szkolną koleżanką raczej przemilczy, matka nie musiała wiedzieć o wszystkim.
Podziękowała jej za rozmowę i pożegnała się. Zagadana nie zdążyła obejrzeć wszystkich sal, ale zawsze mogła dokończyć w inny dzień, choć nie była pewna, czy w najbliższym czasie nadarzy się okazja. Tegoroczny maj był bardzo nieprzewidywalny.

| zt?



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.

Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane
Re: British Museum [odnośnik]13.02.18 17:36
Zastanowiła się: nie miała często okazji tłumaczyć takich rzeczy. Nie było to dla niej zbyt łatwe: choć wynalazki mugoli były jej codziennością to jednak jej edukacja przebiegała głównie w szkole czarów, gdzie o takich rzeczach mowy raczej nie było. Bardzo chciała jednak wyjaśnić Jocelyn tę sprawę tak dobrze, jak tylko potrafiła, skoro już zaczęła ten temat.
W pewnym sensie błyskawice... prąd chyba też tworzy się, gdy coś potrzesz... czasem, jak się dotyka różnych rzeczy to czuć takie... kopnięcie. I z tego co wiem potrafi być bardzo niebezpieczne, jeśli ten... przewód będzie zepsuty. Ale mugole robią wszystko, by ryzyko było jak najmniejsze.
Nie kłóciła się ze słowami Jocelyn:
Zapewne tak jest. Inaczej ten system nie funkcjonowałby już dawno. – Skinęła głową, mówiąc.
Absolutnie nie miała zamiaru ciągnąć uzdrowicielki za język: nie znały się przecież za dobrze, a osobiste sprawy Jocelyn zdecydowanie nie były czymś w co mogłaby, lub powinna się wtrącać. Wprawdzie czasem zdarzało jej się powiedzieć o słowo za dużo, lub spytać o coś, o co nie powinna, jednak w tym przypadku wyraźnie czuła, że drążenie tematu nie ma najmniejszego sensu.
Cenię książki, choć nie jestem molem książkowym – przyznała. – Ale tak... ta biblioteka jest wspaniała. Po prostu Hogwart, jako budynek, jest niezwykły. W całości.

Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy, Jocelyn – powiedziała, żegnając się z nią. – W razie czego jestem tu kilka razy w tygodniu.
Po tym, jak rozstała się z uzdrowicielką, rudowłosa artystka w końcu ruszyła do domu, po drodze wkraczając do sklepu po drobne zakupy, bez których nie byłaby w stanie przygotować obiadu. W międzyczasie zastanawiała się nad tym, czy jeszcze los da kiedyś im się spotkać? Naprawdę miło byłoby nawiązać relacje z kimś, kto tak jak ona, zajmuje się sztuką. Może i Jocelyn nie była profesjonalną malarką, ale przecież nie o to w tym chodzi. Liczy się to, czy czujesz w duszy potrzebę tworzenia, a nie życia z tego.

| z/t


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: British Museum [odnośnik]18.09.18 23:55
27 sierpnia
Maj odszedł w najdalsze zakamarki wspomnień, strosząc tylko czasami sztywną sierść, kiedy na niebie zabrzmiała błyskawica albo niespodziewanie deszcz siekł o parapety. Anomalie zaczynały łagodnieć… albo wszyscy tak bardzo się do nich przyzwyczaili, że zaczynali w to wierzyć. Eileen jeszcze nie do końca potrafiła się z tym wszystkim pogodzić, uniewrażliwić na nagłe załamania pogody, niby teraz wywołane niczym więcej jak zwykłymi wahaniami meteorologicznymi. Wciąż coś było nie tak, to coś pływało w pozornie czystym powietrzu, to coś kierowało ruchami ze strachem oglądających się za sobą mugoli. To coś było pierwszym podejrzanym, gdy ktoś znikał.
Od czasu ślubu, zamiast cieszyć się małżeńską sielanką, uparcie próbowała przypomnieć sobie ostatni dzień, który spędziła z Alanem. To było chyba kwietniowe popołudnie. Słoneczne, ciepłe, niespodziewane. W marcu rozstali się w niezgodzie, ale tamto spotkanie było spokojne, pełne przeprosin i żalu, tak, ale dobrze rokowało. Powiedziała mu o Herewardzie, usłyszała smutek, jakiś bunt w jego głosie, ale trwał krótką chwilę. Pożegnali się z uśmiechami na ustach, nawet odprowadził ją na obrzeża, skąd mogła teleportować się swobodnie do Rudery. Widywali się potem przelotnie, ale bez nieprzychylnych spojrzeń, bez unikania kontaktu ze sobą. Zaprosiła go na ślub, naprawdę chciała, żeby przyszedł. Nie pojawił się, co później poniekąd zaczynała rozumieć. Mimo to nie pozbyła się nieprzyjemnego wrażenia, że nie tylko z powodu ich przeszłości Alan zupełnie przestał się odzywać. Podskórnie czuła, że stało się coś złego. Co chwilę napadała ją myśl, że to jej wina.
Harley Street była niezwykle ruchliwa jak na ten moment dnia. Słońce wciąż lśniło nad głowami Brytyjczyków, choć bez wątpienia chyliło się już ku zachodowi, malując za sobą niebo na finezyjne kolory. Zatrzymała się przy schodach prowadzących do drzwi wejściowych kamienicy i uniosła do góry brodę, żeby rozejrzeć się po oknach na piętrze. Światło w mieszkaniu Alana było zgaszone, a zasłonki luźno wisiały przy krawędziach. Nic niezwykłego. Ot, mieszkanie człowieka, który i tak większość swojego czasu spędza w pracy. A jednak coś jej tu nie pasowało.
Ocknęła się, kiedy jakaś kobieta szturchnęła ją ramieniem i automatycznie musiała się wycofać, żeby nie stracić równowagi. Obejrzała się na nią. Pospieszała swoje dzieci, żeby wsiadły do tego ich dziwnego wehikułu, o którym Eileen absolutnie nic nie wiedziała, tylko to, że nie był groźny. Chociaż wyglądał, jakby było zupełnie odwrotnie. Za chwilę z klatki wybiegł mężczyzna niosący kilka walizek w obu rękach. Mugole. Czarodzieje nie potrafiliby się tak męczyć z rzeczami. Pakuj, pomniejsz, schowaj do kieszeni.
- Wszyscy wszystko wzięli?
- Edmund, błagam, tam jest szkło matki.
- Na kiego czorta chowałaś szkło do walizki?!
- Spakowałam wszystko, co wydawało mi się ważne!
- I akurat szkło było bardzo ważne. Spakowałaś rzeczy dzieci?
- W pierwszej kolejności. Papierośnicę masz w torbie. W mojej, nie przepakowałam jej.
Szybki pocałunek w policzek. Mężczyzna wsiadł po jednej stronie, kobieta po drugiej. Wehikuł zaterkotał nieprzyjemnie i pomknął prostą uliczką przed siebie. Eileen skrzywiła się, czując wdzierający się do nosa gryzący dym. Zakasłała głucho. Za chwilę obok przeszedł ktoś inny. Znów para. Mężczyzna podpierał kobietę, młodą, ładną, choć z twarzą nakrapianą resztkami zmytego przez łzy makijażu.
- Mówiłam ci, żebyśmy jechali miesiąc temu! Teraz nie ma co zbierać! Thomas!
- Słyszę cię. Już dobrze.
Sztywne głosy, obarczone zmartwieniami tony, pośpiech. Londyn już dawno powinien opustoszeć, kiedy anomalie zadomowiły się w Wielkiej Brytanii. Czemu teraz, kiedy wszystko wracało do normy, nagle zaczynali opuszczać swoje domy? A może to tylko takie wrażenie, dwa zbiegi okoliczności wśród bałaganu zdarzeń?
Chaos. Coś mówiło jej, że to dopiero początek.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
British Museum - Page 3 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: British Museum [odnośnik]23.09.18 22:35
Nie mogła puścić jej samej. Ani z Susanne, która zaoferowała pomoc. Nie mogła, bo nie mogła jej ponownie stracić Gdy myślała, że umarła, że zostawiła ją na pewną śmierć… te wspomnienia nadal wracały do niej podczas koszmarów. Wiedziała, że wybrała odpowiednio. Że był to jeden z tych okrutnych wyborów, których będzie musiała podjąć jeszcze wiele. Ale nie znaczyło to, że wyzbyła się całkiem wyrzutów sumienia. Nie, te miały nawiedzać ją niezmiennie, niezależnie od ilości dobra.
Dostała się na kurs, nadal w to nie wierzyła. Ale świadomość tego nie wbijała jej w niereformowalnie wielką radość. Była zdecydowana co do ścieżki i kroków których się podjęła, jednak w jej ocenie były koniecznością, tym co powinna robić. Tym co chciała zrobić. Choć zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie miały czekać ją na nowej drodze. Wczorajsze spotkanie z Mattem osiadało cieniem na jej ramionach i twarzy.
Lament samobójcy. Tak okreslił brzmienie jej słów. Otwarcie powiedział, że nie chce jej obok siebie, że nie potrzebuje jej takiej. A ona nie walczyła. Nie mogła. Byłoby to nie fair względem niego. Narzucać mu własną obecność, nie mogąc powiedzieć wszystkiego. Mając świadomość powięceń, na które zamierzała się jeszcze zdecydować. Żałowała, a żałość ta objawiła się zaciskaniem ze złości zębów i dłoni w które wbijały się paznokcie. Musiała jednak to zrobić. By ochronić wszystkich, tych bliskich i nieświadomych - jak Matt, choć wiedziała, że sam potrafi o siebie zdbać, jak Lila, jak jej ojciec - jak i tych, których nie znała w ogóle. Zamierzała oddać swe życie Gwardii, nie mogła oczekiwać, że ktoś będzie obok niej trwał, gdy sama planowała oddać się walce, o której wiedziało niewielu.
Eileen była jedną z nich, ale Tonks drżała o nią jeszcze mocniej. Zwłaszcza od czasów ich ostatniej rozmowy. Dziecko. Poppy potwierdziła jej przypuszczenia. Teraz jeszcze mocniej musiała mieć na nią oko. Dzieci były ich przyszłością.
Sądziła, że mieszkanie Alana potwierdzi ich najgorsze przypuszczenia. Jednak musiały też zakładać, że mogą tam kogoś spotkać; zarówno samego Alana, jak i tych, o których mówił Alex. Miała już w głowie plan. Zakładający natymiastową ucieczkę Eileen. Ale miała nadzieję, że nie będzie musiała do niego sięgać. Zaciskała dłoń na miotle, którą niosła obok siebie podchodząc do kuzynki. Prawa dłoń dotknęła jej ramienia.
- Gotowa? - zapytała cicho, ze zmienioną lekko twarzą i kolorem włosów. Zdradzał ją głos i oczy, jednak wolała dla pewności zmieniać twarz. W torbie, którą miała przerzuconą przez ramię skrywała płaszcz, który kazał zabrać jaj Matt. Błękitne spojrzenie spoczęło na kuzynce w oczekiwaniu. Bała się tego, co mogą tam znaleźć. Co mogą tam zastać. A może zwyczajnie mocniej przerażało ją to, czego nie odnajdą. Serce zaciskało się boleśnie.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
British Museum - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: British Museum [odnośnik]08.10.18 23:46
Rzeczywistość przerażała ją coraz bardziej – do tej pory nienamacalna, obserwowana przez pryzmat Proroka Codziennego albo przypadkowo usłyszanych rozmów, teraz nagle stała się powietrzem, którym się oddychało, zimnymi ramionami nieproszonego gościa zaciskającymi się wokół szyi, oczami, w które można było spojrzeć i zobaczyć w nich swoje własne odbicie spięte strachem. Świadomość toczących się obok zmian jeszcze bardziej uświadamiali uciekający mugole – ludzie, którzy nie mieli bladego pojęcia, co się tak naprawdę dzieje, ludzie, którym nie pozostawiło się innego wyjścia. Musieli uciekać, musieli być bezpieczni, musieli schować swoje dzieci przed złem, którego nie potrafili nazwać. Nie słyszała ich rozmów, nie wiedziała, jakie podejrzenia mogli mieć, ale wiedziała jedno – nieważne, czy czarodziej, czy mugol, na niebezpieczeństwo zawsze reagowano w ten sam sposób.
Wypuściła powietrze przez nos, mimowolnie zerkając, czy zamieniło się już w parę ulatującą pod niebo. Było za ciepło, by mogła zaobserwować to swoiste, kojarzące się z ciepłem i karykaturą szczęścia. Było za ciepło – groteskowe stwierdzenie jak na końcówkę sierpnia. Dłonią wsuniętą w kieszeń płaszcza przesunęła nieco dalej, na brzuch, kontrolnie dotykając go, żeby sprawdzić, czy wszystko było w porządku. Coraz rzadziej czuła mdłości i chociaż wciąż często atakowała ją huśtawka nastrojów, to generalnie czuła się odrobinę lepiej. Nawet spała więcej.
Co nie znaczyło, że cienie pod oczami bezceremonialnie zniknęły.
Gdy poczuła uścisk na ramieniu, odwróciła się gwałtownie. I stanęła twarzą w twarz z obcą kobietą. Gdyby nie dobrze znane, mądre oczy i ciepły głos Justine, już próbowałaby wyplątywać dłoń ze śliskiego materiału kieszeni swojego płaszcza, gorączkowo oplatając palcami różdżkę. Odetchnęła bezgłośnie, ale z wyraźną ulgą, że to właśnie jej kuzynka przed nią stoi, a nie jakaś obca kobieta o niewiadomym pochodzeniu. Choć połowicznie tą właśnie była.
Mogłaś mnie ostrzec, że zmienisz tożsamość – dotknęła jej dłoni, ale za chwilę nie mogła się powstrzymać i przytuliła ją na powitanie. Nie była wylewna, nie w tych okolicznościach, ale w tym krótkim uścisku mogła poczuć rodzinne ciepło. – Bardziej gotowa nie będę. Mam tylko żal do siebie, że nie zorganizowałyśmy się wcześniej. – wsunęła dłoń pod ramię Tonks i pokierowała nią na właściwą klatkę. – Widziałaś tych mugoli? To jakieś szaleństwo. Czym oni sobie na to zasłużyli? Mieszka pod trójką.
Mieszka, owszem, bo wciąż trzymała się kurczowo nadziei, że go tam zastaną. Że zabunkrował się pod chronionym zaklęciami dachem, żeby chronić przede wszystkim siebie.
Było ciemno. Wyjęła różdżkę.
Zapalę tylko światło, nie będę używała czarów. Lumos.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku



Ostatnio zmieniony przez Eileen Bartius dnia 26.10.18 22:32, w całości zmieniany 1 raz
Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
British Museum - Page 3 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: British Museum [odnośnik]08.10.18 23:46
The member 'Eileen Bartius' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
British Museum - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
British Museum - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: British Museum [odnośnik]19.10.18 14:05
Widziała to - strach, czający się wszędzie. A nawet już nie skrywający się na dnie tęczówek, a jawnie wypływający na ich wierzch. Widziała to. I ten fakt powodował jedynie ściśnięcie w sercu i zmartwienie. Niepewność. Czy uda im się temu zaradzić? Jak wiele niewinnych osób będzie musiało jeszcze zginąć, nim świat powróci na dawne tory. I czy istnieje jeszcze możliwość, by wrócić na wcześniejszą ścieżkę.
Pytania, na które nie posiadała odpowiedzi.
Dostrzegła ja już z daleka, ale nie spieszyła się, nie chcąc wzbudzić podejrzeń. Które pewnie i tak wzbudzą, jako jedyne wchodząc do budynku, zamiast z niego wychodząc. Powoli skierowała kroki w stronę kuzynki, układając dłoń na jej ramieniu. Wystraszyła ją. Nie miała tego w zamiarze, ale z zadowoleniem obserwowała szybką reakcję Eileen.
Dobrze, nikt nie powinien pozwalać sobie na chwile rozluźnienia. Nie teraz, kiedy zło czaiło się na każdym zakręcie. Widziała jak niepewność w jej oczach zmienia się wraz z lekkim odetchnięciem, gdy ją poznała. Uniosła lekko, trochę krzywo, kącik ust ku górze.
- Jaki sens wtedy miałaby zmiana? - zapytała spokojnie, rozszerzając w zdumieniu oczy, gdy Eileen szybko ją przytuliła. łagodny uśmiech pełen wdzięczności i troski, zawitał na krótką chwilę na jej wargach. Gdy znów stały obok siebie uniosła spojrzenie na kamienicę w której mieszkał. Para, która minęła Wilde wcześniej, włączyła samochód i odjechała wraz z warkotem silnika. Nie zwróciła spojrzenia w ich stronę, obserwując budynek, czują ponurą aurę, która udzielała się nawet mugolom. Trzymała się jeszcze resztek nadziei, jednak logika podpowiadała jej, że nie znajdą w środku Alana. Na razie jednak pozostawiała ponure myśli dla siebie.
- Nie żałuj rzeczy, których nie jesteś w stanie naprawić. - powiedziała cicho, wkładając dłonie do kieszeni płaszcza. Prawa dłoń zacisnęła się na białej różdżce, lewa poczuła pod palcami fiolkę eliksiru z którym się nie rozstawała. - Niczym, Eileen. I niestety, to w tym wszystkim jest najmocniej przygnębiające. - odpowiedziała kuzynce zmierzając wraz z nią w kierunku wejścia. Obcasy butów uderzały o kamienie, gdy z każdą chwilą zbliżały się do kamienicy. - Spodziewajmy się wszystkiego. W najgorszym wypadku, Eileen, uciekaj i wezwij patronusem Sama, jasne? - szepnęła w jej kierunku, gdy otworzyła drzwi do mieszkania Alana, wchodząc do niego pierwsza. Zaraz jednak wyprzedziła kuzynkę znajdując się przed nią. Wyciągnęła rękę, by powstrzymać ją przed dalszymi krokami.
- Carpiene. - wybrała pierwsze z zaklęć, by zaraz rzucić następne - Hexa Revelio. - miała tylko nadzieję, że anomalie nie pokrzyżują jej planów. Powinny spodziewać sie wszystkiego, możliwe, że ktoś zabezpieczył to mieszkanie, na wypadek gdyby ktoś - w tym wypadku one - postanowił tutaj wejść.




The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
British Museum - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: British Museum [odnośnik]19.10.18 14:05
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'Anomalie - CZ' :
British Museum - Page 3 HXm0sNX

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
British Museum - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
British Museum - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: British Museum [odnośnik]08.11.18 20:58
Zmiany przytłaczały. Te objawiające się dookoła, w martwym krajobrazie, który tracił kolory na rzecz nowych, ciemnych, smutnych i ponurych, były bardzo mocno odczuwalne. Każdy widok zniszczonej uliczki czy nadgryzionego dziwnym atakiem budynku łamał serce, wżynał się pazurami we wspomnienia. Jednak najbardziej bolesne zmiany były te, które dostrzegaliśmy w innych ludziach, w ich oczach – dotąd przyozdobionych radosnymi płomykami, bystrymi, otwartymi szeroko, pochłaniających jasny blask letniego nieba – w spracowanych dłoniach, twarzy obciążonej zmęczeniem i troskami. Taką zmianę dostrzegła w Tonks. Wyrwała jakąś obcość z jej głosu, grunt, w który weszła na własną odpowiedzialność, bez możliwości. Jej słowa, przetkane grubą nicią mądrości, ostrzeżeń, niosły za sobą ciężar, który z czymś jej się kojarzył. Ten głos, tembr.
Patrzyła na nią z uwagą, próbując zlokalizować we własnej przeszłości źródło tych obaw, gryzących za kostki lęków. I udało jej się to.
Przełknęła ślinę, bo myśl wcale nie była tak odległa, jak Eileen chciałaby, żeby była.
Bo Just brzmiała dokładnie jak Barty, kiedy przyszedł do niej po Próbie.
Postanowiła nie werbalizować tego, co chodziło jej po głowie. Zostawić to dla siebie, dopóki mogła. Bo może to tylko przerażenie, krótkie ukłucie paniki tuż przed odwiedzeniem mieszkania Alana.
Pokonanie schodów na klatce zajęło im niewiele czasu, ale były dość strome, stare, i wspinanie się po nich okazało się dla Eileen nieco męczące. Nie dostała zadyszki, ale serce napędzało szemrzące potoki krwi w jej żyłach najszybciej jak mogło. Sama czekała, aż Just wejdzie przed nią – wzięła sobie do serca jej słowa, bo wiedziała, że jeśli wyjdzie przed szereg, Tonks nie zawaha się od okrzyczenia jej w mało rodzinnym stylu.
I jak? – zapytała, słysząc inkantacje zaklęć. Wiedziała, do czego użyła ich kuzynka, ale sama nie mogła widzieć rezultatu, jakie przyniosły. Na razie anomalie zdawały się omijać je szerokim łukiem. Oby jak najdłużej. – Nikogo nie ma? – mówiła szeptem, na tyle, by tylko Tonks mogła ją usłyszeć. Jeśli ktoś się tu chował, ktoś wrogo do nich nastawiony, wciąż miały nad nim przewagę. – Jasne. Ale zróbmy wszystko, żeby do tego nie doprowadzić, dobrze?
W mieszkaniu było ciemno i strasznie pusto. W salonie powiewała przy oknie firanka – sama ją tutaj przyniosła kilka lat temu, kiedy jeszcze żyli z Alanem w bardziej przyjaznych relacjach – było otwarte. Stolik stał jak stał, przed nim krzesła zostawione zostały w stanie nienaruszonym. Dywan, szafki, kredensy, komody w zasięgu wzroku – jakby zatrzymały się w czasie.
Jak tu pusto, jak zimno… – wyszeptała przejęta, podążając za Justine, nakierowując światło różdżki na pokój przed nimi.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
British Museum - Page 3 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: British Museum [odnośnik]28.11.18 19:24
| 13 września

Czwartkowe popołudnie z reguły oznaczało spokojniejszy dzień w muzeum. Wprawdzie rano w mugolskiej części pojawiały się szkolne wycieczki, ale już w godzinach popołudniowych budynek pustoszał: ci, którzy mogli przyjść do niego w tygodniu raczej przybywali zaraz po niedzieli, a jeśli ktoś miał do wyboru czwartek i piątek zwykle chyba wybierał ten drugi dzień. A przynajmniej tak sobie to Gwen tłumaczyła, widząc frekwencje gości w ciągu kolejnych dni tygodnia.
Spokojny dzień nie ustrzegł jednak jednej z sal, w której dwóch czarodziejów pokłóciło się o jeden z obrazów tak mocno, że spalili pobliską, drewnianą ławeczkę, przy okazji osmalając spory kawałek ściany. Wprawdzie Gwen przy tym nie było, ale z ust innych pracowników dowiedziała się, że całe zajście wyglądało niezwykle komicznie, dopóki do gry nie weszły płomienie. W każdym razie pomieszczenie zostało wyłączone z użytku do czasu, aż nie zostanie odnowione, a ponieważ aktualny dozorca chorował zająć się miał tym jakiś inny fachowiec.
Gwen, mając luźniejszy grafik w związku i z frekwencją, i skróconymi wycieczkami, była wolna akurat w chwili, gdy nieznajomy miał się pojawić. Czekała więc na niego przy drzwiach, siedząc na ławeczce, odziana w prostą, ciemną sukienkę sięgającą za kolana. Jej włosy rankiem wyraźnie zostały upięte w bardzo schludną fryzurę, jednak najpierw wiatr, a później praca sprawiły, że kosmyki jej rudych włosów zaczęły wychodzić z upięcia. Dziewczyna jednak nieszczególnie się tym przejmowała.
Miała nadzieję, że nieznajomy przyjdzie na czas i że uda się jej go bez problemu rozpoznać. Wprawdzie kasierki wiedziały, że ktoś taki ma się pojawić i że w razie czego mają go skierować do niej, ale wolałaby, aby nie miał takiej potrzeby, w związku z – mimo wszystko – kilkuosobową kolejką, w której musiałby czekać. W końcu im szybciej złota rączka zobaczy szkody i zrobi z nimi, co trzeba, tym szybciej Gwen zajmie się oprowadzaniem, lub tym szybciej pójdzie do domu, w którym będzie mogła spokojnie skończyć zaczęty wczoraj obraz.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: British Museum [odnośnik]29.11.18 2:25
Trochę mnie zaskoczyło zlecenie ze strony kustosza galerii ale w sumie to chyba trochę zabłysnąłem umiejętnościami i powoli wypływało o mnie słowo poza Nokturn. To była bardzo dobra wieść. Mając to na uwadze nie do końca śpieszyło mi się do ustania szalejących anomalii - dla mnie był to w końcu dobry zarobek przy względnie niewielkim zaangażowaniu. Wszyscy czarodzieje byli przyzwyczajeni do naprawiania wszystkiego magią, lecz teraz kiedy groziło to pogłębieniem uszkodzeń pojawiałem się ja. Kto by pomyślał, że niemagiczny epizod mojego życia będzie kiedyś nieszykanowany, a pożądany. Heh.
W każdym razie na miejscu stawiłem się naturalnie po czasie. Nie wyglądałem też szczególnie porządnie, bo przecież przy naprawianiu szło tylko poniszczyć ubrania więc naciągnięte miałem umazane farbą i przetarte na kolanach mugolskie, jeansowe spodnie. Czarny podkoszulek pamiętał moje śniadanie, lecz nie miał większych uszczerbków na zdrowiu. Nie to co flanelowa, rozpięta koszula przedarta na lewym przedramieniu z kleksem zaschniętej gładzi na łopatce. Naturalnie choć wyglądałem wczorajszo to byłem jak najbardziej trzeźwy - po ostatnim incydencie to już sobie w duchu przysiągłem, że już nigdy nie będę miał w innym stanie bratał się z gwoździami i młotkiem.
Kasjerki jakoś nietęgo zareagowały na moje siema. Już myślałem, że będą jakieś schody, lecz jak wyjaśniłem po co i na co tu jestem skierowały mnie w głąb budynku, gdzie miała wyczekiwać mnie jakaś ruda kobieta. Bez trudu na nią natrafiłem.
- Siema. Matt jestem - wyciągnąłem ku niej dłoń, a potem schowałem ją w kieszeni - Dostałem sowę od kustosza, ze coś się wam zwaliło. Mam nadzieję, że szybko pójdzie i oboje będziemy zadowoleni - wyjaśniłem, a potem poprawiłem spory tabołek wiszący mi na ramieniu. Nie widziałem uszkodzeń. Może były w pokoju obok albo też zwyczajnie przysłaniała je jakaś kolumna czy coś. W sumie to niespecjalnie się rozglądałem. Pomieszczenia tu były duże. Nie wiedziałem gdzie miałem podziać wzrok - To jak - na mugolskiej czy czarodziejskiej części coś się nabroiło? - dodałem i wyczekiwałem poprowadzenia i ukazania bałaganu.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: British Museum [odnośnik]29.11.18 15:31
Gwen, widząc zmierzającego w jej stronę mężczyznę, natychmiast wstała. Pan złota rączka – młody mężczyzna o średnim wzroście – nie wyglądał szczególnie schludnie, mimo budynku w jakim się znajdował, ale rudowłosa nie była tym szczególnie zdziwiona, biorąc pod uwagę, czym się zajmował.
Na twarzy dziewczyny pojawił się oficjalny, grzeczny uśmiech.
Dzień dobry – odparła grzecznie. Jej głos był wyższy, czystszy i „milszy” niż zazwyczaj, mówiła też wolniej i wyraźniej: nauczyła się, że w oficjalnych sytuacjach (a tą do takich zaliczała) tak po prostu lepiej się zachowywać. – Gwendolyn Grey.
Cała postawa czarownicy mogła wydawać się nieco karykaturalna, biorąc pod uwagę jej wygląd: oficjalny strój i sposób mówienia niekoniecznie pasowały do jej delikatnych rysów, przez które przypominała bardziej piętnasto- niż dwudziestolatkę.
Gdy się przedstawiała jej lewa ręka mimowolnie podniosła się i przez chwilę spoczęła obok plakietki z jej imieniem i nazwiskiem oraz pełnioną funkcją: „przwodnik”.
Przytaknęła, słysząc jego słowa.
Tak… na magicznej części. Dwóch panów nie potrafiło się zgodzić co do jednego z dzieł… Szczerze mówiąc, nie pamiętam, aby kiedykolwiek z takiego powodu doszło do… nazwijmy to pojedynkiem. Proszę za mną.
Ruszyła w głąb muzeum, prowadząc Matta do zamkniętej przed resztą gości sali.
Do incydentu doszło w nowej, wczoraj otwartej wystawie. Malarstwo i rzeźba Europy pierwszej połowy XVIII wieku… Piękne prace, naprawdę. Na szczęście żadne z dzieł nie ucierpiało.
Niedługo przed wejściem do docelowego pomieszczenia mijali wysoką rzeźbę czarodzieja odzianego w ludowy strój z owieczką przy nodze.
O, to też jedna z naszych nowszych rzeźb. Jeden ze średniowiecznych rumuńskich przywódców… Żył w XIV wieku, rzeźba jest z XVII. Ciekawy przykład przedstawiania osób u władzy. Dobrze, to ta sala – powiedziała, otwierając drzwi wejściowe.
Gwen weszła jako pierwsza, zamykając też za Mattem drzwi: w końcu do tej wystawy nikt poza osobami uprawnionymi nie miał wchodzić. Mężczyzna od razu mógł zobaczyć, w czym problem. Jedna ze ścian była zupełnie osmalona, podobnie jak nadpalona podłoga oraz niemal doszczętnie zniszczona ławka. Dziewczyna dała chwilę Mattowi na rozejrzenie się, po czym odparła:
Ławkę na razie trzeba tylko przestawić, wieczorem ktoś po nią przyjdzie. Podłogi domyć się nie da, ale raczej nie możemy teraz pozwolić sobie na wymianę całej… zajmie nam to za dużo czasu. Ale kustosz chce, aby przynajmniej ściana była odmalowana, gdy znów wpuści tu gości.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042

Strona 3 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

British Museum
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach